Muzyka

czwartek, 11 czerwca 2015

...

Dziesięć 
-Boże Eryk ! Czy to był najlepszy pomysł z tą wycieczką?-zwątpiłam w to widząc ,że jestem coraz wyżej...-Wracajmy ,Amy na nas czeka,a niedługo będzie ciemno-jęknęłam czując okropne zmęczenie.
-Och daj spokój,Amy jest w bezpiecznym miejscu,a my za dziesięć minut będziemy na szczycie-odpowiada mi ,a ja próbuję go dogonić,co marnie mi to wychodzi...
-Eryk nie cieszy mnie ta perspektywa ,jest naprawdę pózno -dodaję przyspieszając kroku.
-Nie marudź ! Już jesteśmy na miejscu-odpowiada mi ,rzeczywiście jesteśmy na szczycie,jestem lekko przerażona będąc na wysokości 2000 m.Patrzę z przerażeniem w dół ,widzę cwany uśmiech Eryka,który kieruje się w stronę wielkiego drzewa.
-Gdzie ty idziesz?-spytałam.
-Do cienia,chodź odpoczniemy i będziemy wracać-odpowiada ,a ja kieruję się w jego stronę 
Przez dłuższą chwilę panowała cisza,która była przerywana szumem wiatru i ludźmi,którzy kręcili się tam i z powrotem...
-Chciałbym abyś zamknęła oczy-szepcze nagle Eryk wyrywając mnie z rozmyśleń.
-Ale dlaczego?-pytam zaskoczona i widzę jak niebezpiecznie zbliża się w moją stronę-Eryk co ty...-czuję jego słodkie usta na swoich i zamieram w bezruchu...Pocałunek z każdą sekundą staję się coraz bardziej zachłanny i odważny.Moje serce wariowało,czułam dreszcze na całym ciele...Czułam cholerną przyjemność ,cholernie było mi dobrze,wspomnienia wróciły,nasz pierwszy pocałunek,nasza miłość...

"Nagle wszystko przestało istnieć ,gdy poczułam jego usta...Były chłodne,słodkie ,chciałam aby ta chwila trwała wiecznie...Jednak był to ułamek sekundy...Spojrzałam w jego oczy widziałam w nich radość ,widziałam,że on czuje coś podobnego,co ja...Sekundy mijały a my wpatrywaliśmy się w swoje oczy i usłyszałam te dwa słowa...slowa ,które są magiczne...Kocham Cię..."

Czułam,że jego oddech także staje się płytki,czułam jak całuję moją szyję,ujmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie-Eryk..-jęknęłam a on zachłannie całuje moje usta...Przypiera mnie do drzewa i całuje jak nigdy,nic wokół się nie liczy ,wystarczy,że on tutaj jest,że mogę być z nim...
-Przez ciebie wariuję,każdy twój gest doprowadza mnie do szaleństwa-słyszę szept koło ucha.
-Ty...także..doprowadzasz mnie do szału-cicho jęczę pomiędzy pocałunkami.Po chwili przerywa pocałunek i głęboko wpatruję się w moje oczy-Sofi pragnę cię,pragnę mieć ciebie do końca życia chcę...-skradam mu kolejny pocałunek nie dając mu dokończyć...Czuję się jak jeszcze kilka lat temu...Tym razem przerywam pocałunek próbując wyrównać oddech,uważnie go obserwuję,a on serdecznie uśmiecha się do mnie głaszcząc mnie po policzku-Eryk-cicho szepczę jego imię-My..powinniśmy wracać-dodaję całując go delikatnie po raz ostatni i szybko wstaję...Czy ja go nie kocham? Czy oddając mu pocałunki nie wyrażam w ten sposób miłości...bo jeśli to nie miłość,to czym ona jest?
Czuję jak łapie mnie w talii i pomaga zejść,po 30 minutach znajdujemy się na dole i kierujemy w stronę szlaku,który ma doprowadzić nas na miejsce.Jestem trochę przestraszona,wiedząc,że zostało nam jeszcze jakieś 3 godziny drogi,a słońce niedługo schowa się za horyzontem.Eryk widocznie to zauważa ,bo mocno przytula się do mnie i mówi-Nie bój się,postaramy się jak najszybciej dotrzec na miejsce-słyszę i trochę uspakajam się...Nie mogę uwierzyć w to co niedawno się stało,nie wiem jak to się dzieje,on tak na mnie działa,przy nim myślę nieracjonalnie,tracę wszystkie zmysły...on działa na mnie jak...jak Thomas,z tą różnicą,że aby czuć coś takiego przy Thomasie nie muszę być tak blisko niego,wystarczy,że spojrzę na niego,że coś powie,uśmiechnie się,jednak Thomas wzbudza we mnie także odwrotne uczucia,wydaje mi się jakbym czasem go nienawidziła ,tylko za co? Że go poznałam,że się w nim do szaleństwa zakochałam? Chyba tak..."Sofi Muller ! Wez się w garść ! -karcę siebie w myślach kopiąc kolejny kamyk po drodze.
-Wszystko w porządku?-usłyszałam pytanie od Eryka,kiwam twierdząco głową,że wszystko dobrze...Jedynie co mi teraz dolega,to myśli za jakie się karcę i moja głowa...ból staję się z każdą sekundą niedozniesienia,czuję jakbym latała,widzę ciemność i zasypiam...



"Spoj­rzałam w Je­go uśmie­chnięte oczy.
Czy można ko­goś kochać równocześnie tak moc­no, jak i niena­widzić ?
Można.
Ja jes­tem świet­nym przykładem. 
Za­bijał i zba­wiał mnie jednocześnie.
Je­go wi­dok spra­wiał mi ból i ulgę.
Poz­wa­lał i zab­ra­niał te­go uczucia.



2 komentarze:

  1. Jak zwykle genialny :*
    Jedyna myśl ktora mnie teraz gnębi to to czy Sofii sie nic nie stanie?
    Ta ciemność przed jej oczami wprawiła mnie w niepokój.
    Czekam na kolejny :*
    Pozdrowionka i weny :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń