Muzyka

sobota, 30 maja 2015

...

Sześć
Są takie momenty w życiu kiedy tak trudno przyznać się do czegoś ,sprawić aby jakaś decyzja nie przyniosła żadnych konsekwencji choć to nierealne ,ale czy jest coś trudniejszego od powiedzenia bliskim osobom ,że za jakiś czas trzeba będzie się pożegnać,nie na parę dni,nie na miesiąc czy dwa...tylko na wieczność,która jest bardzo długa...
Odejdę gdzieś ,gdzie podobno jest pięknie,gdzie nie ma zmartwień ,jeśli mam odejść to tylko w takie miejsce.
Byłam wyczerpana biegiem przez miasto ,cała mokra od deszczu,który nieustannie leciał z góry.Byłam zmęczona wydarzeniami jakie dziś miały miejsce,przez to wszystko nawet nie odwiedziłam mojej Amy,która przez tego..nawet nie chcę kończyć musiała leżeć w tym cholernym szpitalu! Miałam za wielki mętlik w głowie,aby racjonalnie myśleć.To wszystko,te słowa Eryka,prawda,którą nie mogłam ukryć sprawiło,że pogubiłam się i nie mogłam znalezć rozwiązania.

Budynek szpitalny następnego dnia,

-Nie musi się pani martwić,córka będzie mogła już jutro wyjść ze szpitala,ma się świetnie-odparł lekarz sprawiając ,że chociaż to wydarzenie ma szczęśliwe zakończenie.
-Kochanie jutro już wrócisz do domku.-odparłam głaszcząc ją po policzku.
-To super mamo ! Już nie mogę się doczekać -odpowiedziała z entuzjazmem uśmiechając się.-A gdzie jest tatuś? Wczoraj był jakiś smutny-dodała patrząc w stronę drzwi.
-Ach na pewno przyjdzie nie martw się -wytłumaczyłam.-A teraz śpij kochanie musisz mieć dużo siły-dodałam układając Amy do snu.
-Dobrze mamuś super,że jutro będę już w domu-dodała i zamknęła oczy.Jeszcze chwilę siedziałam koło Amy.Wychodząc na korytarz zauważyłam zbliżającego się w moją stronę Eryka o dziwo z Thomasem i Gregorem."A oni co tu robią?"-zastanawiałam się siadając na pobliskim krześle.
-Cześć Sofi ! Słyszałem,że twoja córeczka jest w szpitalu-przywitał się ze mną Gregor uśmiechając się.
-Tak jest,ale jutro już na szczęście wychodzi-chciałam zachowywać się jak najbardziej naturalnie,jednak coś mi to nie wychodziło...
-Jesteś trochę zdenerwowana -stwierdził szatyn uważnie mi się przyglądając.
-Nie,wydaje ci się .Muszę lecieć,cieszę się,że odwiedzisz Amy-dodałam i wstałam kierując się w stronę wyjścia.Po chwili byłam już na zewnątrz chciałam iść dalej kiedy ktoś mnie zawołał...
-Poczekaj!-krzyknął blondyn podbiegając do mnie.
-Thomas? Nie poszłeś do Amy?-spytałam lekko poddenerwowana ,nie miałam ochoty na żadną rozmowę,ale kiedy ja miałam?!...
-Sofi proszę porozmawiajmy-odparł łapiąc mnie za nadgarstek-Ta rozmowa wczoraj...
-Thomas nie ma o czym mówić,było minęło i tyle.Ja...ja nie chcę o tym mówić-szepnęłam wpatrując się w skoczka,widać było,że intensywnie nad czymś myśli...
-To prawda?-
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem-Ale co?
-To prawda,że ty jesteś chora..-bardziej stwierdził niż spytał.Uważnie mi się przyglądał ,a ja nie mogłam już tego znieść ,wiedziałam,że niedługo znów będę płakać.
-Sofi będzie wszystko dobrze.-szepnął przytulając się do mnie.
-Nawet nie wiesz co mówisz.Nic nie będzie dobrze,już nie ma nadziei -szepnęłam czując  pod powiekami łzy,które za nic nie chciałam uwolnić,byłam zbyt słaba...
-Sofi ja nie chcę cię stracić ,jesteś zbyt dla mnie ważna,jesteś moją przyjaciółką na zawsze i nie zamierzam się z tobą rozstawać...
Słowa Thomasa były dla mnie nie do zniesienia,tak bardzo go pokochałam...Próbuję każdego dnia o nim myśleć,jak tylko o przyjacielu,ale to zbyt trudne,za bardzo go kocham,to uczucie nie wygaśnie tak szybko,może czas podjąć ryzyko,może teraz to co zrobię będę żałować każdego następnego dnia,ale przyjazń z nim ,to za mało...wiem jestem cholerną egoistką,ale może w ten sposób zapomnę o nim.Nie mogę widywać osoby,którą kocham z całego serca...
-Przepraszam -szepnęłam oddalając się od skoczka na bezpieczną odległość.
-Za co przepraszasz? -spytał zdezorientowany.
-Nie mogę,nasza przyjazń istniała tylko przez krótką chwilę-odparłam drżącym głosem.
-Nic z tego nie rozumiem-coraz bardziej widać było,że gubi się w moich słowach.
-Nie mogę być twoją przyjaciółką ,wybacz-wytłumaczyłam starając się zachować ostatnie resztki sił .
-Ale...ale dlaczego? Coś się stało ? -pytał zaskoczony.
-Obiecałam ci ,że będę starała się z całych sił zapomnieć o tobie,że odkocham się,ale zapomniałam o jednym..
-O czym?
-O tym,że kiedy kocha tylko jedno osoba,to uczucie jest wtedy najsilniejsze,nie mogę wyrzucić go z siebie od tak-szepnęłam czując na policzkach łzy.
-Sofi-westchnął-Wiesz,że nie czuje do ciebie tego co ty do mnie,ale czy nie możemy się nadal przyjaznić? Czy to takie trudne?-spytał zbliżając się do mnie.
-Nie życzę nikomu ,aby pokochał nieodpowiednią osobę-dodałam i chciałam odejść.
-Poczekaj ! Może mylisz uczucia,przecież wczoraj przyznałaś,że nadal kochasz Eryka,uwierz,że nie można kochać dwóch osób na raz,zobaczysz,że prędzej czy pózniej zrozumiesz,że kochasz Eryka,a nie mnie.
-A skąd ty to możesz wiedzieć?! -krzyknęłam-Eryk...może i go kocham,ale pewna nie jestem ! Wiesz jak ja się czułam wczoraj? Gdy rozmawiałam z Erykiem,kiedy on mnie pocałował...czułam jakbym cię zdradzała,jakbym raniła kogoś najbliższego.
-Sofi może mnie kochasz ,ale zapomnisz o mnie,zobaczysz i będziesz na mnie patrzeć inaczej niż teraz.
-Czy to jest noc,czy dzień,czy wtedy gdy czuję się lepiej,czy gorzej wciąż myślę o tobie.Wiesz dlaczego nie chcę ciągnąc naszej przyjazni? Mimo ,że trwała krótko,chcę abyś był szczęśliwy,dlatego usunę się w cień.
-Nie rozumiesz,że chcę nadal być twoim przyjacielem?! 
- "Prawdziwa miłość oznacza,że zależy ci na szczęściu drugiej osoby bardziej niż na własnym,bez względu na to,przed jakimi wyborami stajesz" Dlatego Thomas pozwól mi odejść...
-Ja nie chcę abyś odeszła,nie chcę się z tobą rozstawać Sofi-szepnął zbliżając się do mnie-Jeśli ty odejdziesz to wszystko straci sens,tylko ty mnie rozumiesz,czuje jakbyśmy znali się od wieków.
-Thomas nie mów już nic ,te słowa bolą.Zastanów się sam ,co mi mówisz,to tak jakbyś..
-Jakbym cię kochał tak? Mówię to bo cię naprawdę lubię i chcę abyś ty mnie lubiła nic więcej,co mam zrobić abyś przestała mnie kochać,a moglibyśmy być nadal przyjaciółmi? 
-Nic nie rób,muszę iść ,zapomnij o naszej przyjazni-dodałam i jak najszybciej oddaliłam się.
Dlaczego on wszystko musi tak utrudniać?! Dlaczego tyle słów wypowiedział ,które bolą! Dlaczego to mówił,dlaczego ja interpretuję to w inny sposób? Chciałabym aby to było realne,aby mnie pokochał,ale tak nie jest i nie będzie,muszę się z tym pogodzić.Czas zapomnieć o tym i skupić się na innych rzeczach,które są ważne.Teraz jestem potrzebna mojej Amy,chcę wykorzystać jak najlepiej czas,który mi pozostał,nie mam czasu aby kochać,aby zwierać trwałe przyjaznie,które niedługo miałby by się skończyć...

(...)każdy powinien przeżyć prawdziwą miłość, a ona powinna trwać przynajmniej do końca jego życia.



środa, 27 maja 2015

...

Pięć 

Czułam zażenowanie,czułam jak mnie szlag trafia ! Każdy dzień przynosi coraz gorsze problemy coraz trudniejsze decyzje...
-Jak mogłeś?! Jeden jedyny raz poszłeś z nią gdziekolwiek i co? Przez ciebie jest w szpitalu !-krzyknęłam a łzy zalewały całą twarz.
-Sofii-szepnął-Wiem,że cholernie zawaliłem,ale to się nie powtórzy -dodał.Widać było strach,wstyd w jego oczach.
-Sofii spokojnie,wszystko będzie dobrze-odparł Thomas,który mnie uspakajał,ale na marne.
-Oczywiście,że się to nie powtórzy ! Już nigdy się z nią nie spotkasz ! -warknęłam siadając na krześle.
-Nie ! nie możesz mi tego zrobić Soff-odparł w rozpaczy klękając przede mną i łapiąc za rękę.-Sofii daj szansę mi,daj szansę nam.
-Co ty chrzanisz?! -odepchnęłam go gwałtownie co spowodowało,że wylądował na zimnej posadzce na korytarzu szpitalnym.
-Kochasz mnie?-spytał nagle.Co to za pytanie ? ! 
-Nie Eryk,nie kocham cię-odparłam chłodno nie patrząc na bruneta,bo gdybym spojrzała w oczy...
-Uwierzę ci gdy na mnie popatrzysz-dodał odwracając mnie w swoim kierunku,i tu mnie miał.Gdy spojrzałam w zielone tęczówki nie mogłam tego powtórzyć,nic nie przechodziło mi przez gardło.
-No słucham powtórz to co mówiłaś przed chwilą-oczekiwał odpowiedzi,a ja miałam wielką gulę w gardle.Spuściłam wzrok...
-Wiedziałem...Nadal mnie kochasz-szepnął.Więc daj nam szansę,tą ostatnią,tę jedyną-dodał muskając delikatnie moje wargi.Czułam wewnętrzną walkę ze sobą,z jednej strony to była niesamowita przyjemność gfy mnie całował ,poczułam się jak kiedyś...,ale z drugiej strony ,mimo,że nic z Thomasem mnie nie łączyło,to myślałam jakbym go zdradzała.
-Przestań,nie będzie żadnej szansy,nie będzie już nas-szepnęłam lekko odpychając chłopaka.
-Powiedz dlaczego ,co stoi na przeszkodzie?-spytał znów minimalizując odległość między nami,czułam jego oddech na skórze-Soff tak bardzo was kocham-szeptał,a ja nie wiedziałam co mówić,co robić...
-Ja Eryk,ja jestem problemem !-krzyknęłam-Gdy byłam w ciąży zaraz mnie zostawiłeś,jakbym była jakąś zabawką ,która ci się znudziła,gdybyś wiedział ,że ja...-westchnęłam ,czując,że ta rozmowa idzie na zły tor.
-Proszę się uspokoić,są państwo w szpitalu-odparł lekarz,który przechodził obok nas.
-Przepraszamy-dodałam z przejęciem.
-Oo dzień dobry pani Myller,coś się stało?-spytał,okazało się,że to mój lekarz.."Świetnie jeszcze tego brakowało"-pomyślałam.
-Moja córeczka miała wypadek,ale jest wszystko w porządku-wytłumaczyłam.
-Niech szybko wraca do zdrowia,a my widzimy się za dwa tygodnie-dodał i skierował się w stronę swojego gabinetu.
-Tak,do zobaczenia-krzyknęłam do oddalającego się lekarza.Widziałam spojrzenia Eryka i Thomasa "Nie dobrze Muller,nie dobrze"
-Co to miało być?-spytał Eryk z pretensją.
-yyy...no lekarz a co?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.Czułam,że nie wywinę się z tego tak łatwo.
-No wiem,że lekarz,ale czemu masz być u niego za dwa tygodnie?-kolejne pytanie.
-Aa to nic,takie tam badania kontrolne-machnęłam ręką i nerwowo patrzyłam na chłopaków.
-Badania kontrolne? Przecież,byłaś na takich niedawno -odparł Thomas wyraznie zaciekawiony."Morgenstern cóż za spostrzegawczość"-pomyślałam.Gdyby wzrok mógł zabijać,już by znalazł się na drugim świecie.
-Sofii,nie umiesz kłamać,po prostu powiedz i tyle-odparł Eryk wyczekując na odpowiedz.
-Czekaj,czekaj ten lekarz...Sofii czy,czy ty masz raka?-szepnął jąkając się.
-Nie ! Czyś ty zwariował ! -odparłam szybko nerwowo uśmiechając się .
-Ale ten lekarz co z tobą rozmawiał specializuje się tylko w tych sprawach-dodał przyglądając mi się.
"Co za człowiek ! Taki spostrzegawczy się zrobił "
-Sofii?
-Eryk daj spokój ! Thomas się pewnie pomylił ,to nic takiego-po raz kolejny skłamałam i brnęłam w to coraz bardziej,już się gubiąc ,miałam dość.Nie umiałam kłamać,nie potrafiłam tego znieść,ale co się niby zmieni jak powiem prawdę? Nagle zostanę uzdrowiona? Dobre sobie...Co to miałoby dać?!
-Jak to możliwe?-szepnał Eryk siadając na krześle i łapiąc się za głowę.
-Eryk to nie prawda ! Wszystko gra-wymusiłam uśmiech próbując uspokoić całą sytuację,ale w środku wrzałam.
-Sofii jeśli to prawda to powiedz,przecież..na chwilę zamilkł  Morgenstern-Będzie wszystko w prządku co nie?-spytał uśmiechając się .
Kolejne słowa,które niby były tak proste do powiedzenia "Tak wszystko będzie dobrze" nie mogły przejść przez moje gardło.Byłam zbyt słaba na kolejny cios ,który musiałabym zadać mówiąc prawdę.Zawsze uważałam się za kobietę silną,taką która wszystko przetrwa,ale w tej chwili pękło wszystko w środku.Nie mogłam,nie dałam rady...

"Ludziom tak trudno jest pokazać nam nasze odbicie, a nam z kolei z trudem przychodzi okazać im co czujemy"

poniedziałek, 25 maja 2015

...

Cztery
Odtrącenie? Każdy człowiek zna to słowo ,zna uczucie kiedy zostaje odtrącony przez znajomych, czy innych ludzi z jakiegoś powodu,czy mniej lub bardziej błahego...ale kiedy zostaje się odtrąconym przez osobę,którą się kocha,nie można opisać uczuć jakie znajdują się w człowieku.Świat składa się z tak drobnych rzeczy,które tyle zmieniaja,jeden gest,słowo,czyn,a tyle się zmienia w ułamku sekundy na lepsze lub na gorsze.
Jedna rozmowa zmienia wszystko,nadzieja uciekła szybciej niż pojawiła się ta miłość...

"Księżyc oświetlał polane na której przebywaliśmy.Było cudownie,świeże powietrze i On,Thomas,ten spacer był cudownym pomysłem.Thomas,ten przy którym czułam się bezpiecznie,swobodnie,czułam jakbyśmy znali się od lat...
-Wiesz Sofii,chyba się zakochałem i to cholernie nieszczęśliwie-odparł tak bezpośrednio,nie spodziewałam się ,że to powie.A ja? Ja poczułam dziwne mrowienie po ciele,a serce podskoczyło mi do gardła...
-Ja...ja też się zakochałam Thomas-szepnęłam.Nawet nie wiem kiedy to zdanie zostało wypowiedziane.Tak łatwo to przeszło przez moje gardło.-Dlaczego mówisz,że nieszczęśliwie się zakochałeś?-spytałam blondyna,który był zamyślony.
-Sofii mam rodzinę,a ta kobieta tak mocno zawróciła mi w głowie.Wystarczyło abym przebywał w jej towarzystwie kilka minut i się zakochałem...
-Walcz Thomas ! Czasem trzeba zaryzykować-odparłam,nie wiedziałam dlaczego to mówi.Zabolało ,mimo,że nie wiedziałam kogo Thomas pokochał,może to ja...byłoby zbyt pięknie.
-Sabrina dla niej to zbyt trudne,mówi,że nie chce rozbijać rodziny,ale jeśli mówisz,żeby walczyć...
-Sabrina? To tak ma na imię kobieta,która zawróciła ci w głowie?
-Tak Sabrina...,ale nie mówmy już o mnie Sofii.Ty w kim się zakochałaś?-spytał uśmiechając się pogodnie.
Co miałam odpowiedzieć? Jak mogłam powiedzieć te słowa.."Kocham cię Thomas"-to takie trudne powiedzieć trzy słowa? Tak to cholernie trudne ! Nigdy nie umiałam kryć uczuć ,a teraz tym bardziej.Czułam jak oczy stają się mokre od łez..
-Sofii dlaczego płaczesz? Coś się stało?-spytał łapiąc mnie za dłoń.Jeszcze bardziej bolało,jego dotyk sprawiał ból..
-Zakochałam się w nieodpowiedniej osobie...Osobie,która nie czuje do mnie tego co ja do jej Thomas,to boli-szepnęłam intensywnie wpatrując się w niebieskie tęczówki blondyna-Chcę szybko odrzucić to uczucie-dodałam.
-Skąd wiesz,że nic do ciebie nie czuje? Mówiłaś tej osobie?-spytał głaszcząc mnie po włosach-Nie można się poddawać .Sama powiedziałaś,że trzeba walczyć.Jesteśmy przyjaciółmi możesz mi ufać.
Gwałtownie podniosłam się ,nie mogłam znieść jego widoku,bolało coraz bardziej...
-Właśnie przyjaciółmi.A ja..
-Co Sofii? Mów śmiało-dodał stając przede mną.
-Kocham człowieka ,który stoi przede mną-szepnęłam
-Nie rozumiem-błądził wzrokiem nie rozumiejąc moich słów,czy ja nie jasno mówię?
-Kocham Ciebie Thomas.-tak trudno było powiedzieć te słowa,tyle mnie to kosztowało,wiedziałam,że jestem na straconej pozycji...
-Sofii-szepnął-Ale ja...-nie dałam mu dokończyć,nie chciałam tego usłyszeć.
-Wiem Thomas.Nie czujesz tego co ja...Rozumiem-skłamałam...wiedziałam,że nie można zmusić kogoś do miłości,ale...no właśnie co? Myślałam,że będzie inaczej,że będzie wszystko jak w bajce? Chyba tak,ale przeliczyłam się zresztą który już raz w swoim życiu."

O każdej porze dnia,w każdej sekundzie i minucie wspominałam to wydarzenie.Musiałam się z tym pogodzić,to takie trudne,ale co ja mogę zrobić? Mogę liczyć tylko na przyjazń ,którą chciałam mimo,że będzie boleć .Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.."Kto to może być? Amy na pewno by tak szybko nie wróciła z wycieczki na której była z Erykiem,dałam szansę,zrobiłam to dla Amy,widzę,że kocha go bardzo mocno.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam Jego.Wiedziałam,że prędzej czy pózniej spotkamy się,ucieszyłam się gdy go zobaczyłam.
-Hej-szepnął-Mogę wejść?-spytał nieśmiało.
-Tak ,jasne -odparłam wpuszczając skoczka.Skierowaliśmy się w stronę salonu.Przez chwilę panowała kompletna cisza,cisza,która była dla mnie nie do zniesienia...Do tej pory nie przeszkadzała mi..
-Sofii nie chciałem cię zranić .Ja..
-Thomas ! Co ty mówisz?! Nie zraniłeś mnie.To moje uczucia,nie twoja wina,że cię kocham-te ostanie słowa wypowiedziałam szeptem spuszczając wzrok.
-Mam nadzieję,że nadal będziemy blisko siebie.Chcę byś była moją przyjaciółką Sofii-odparł nieśmiało uśmiechając się.
-Thomas będę twoją przyjaciółką na dobre i na złe,jeśli dzięki temu mogę być blisko ciebie...Przyjaciele na zawsze...
-Cieszę się,że cię mam-dodał przytulając się do mnie.Jego ciepło ,jego dotyk powodował ,tyle rozkoszy dla mnie,ale i zakłopotania.Cholernie trudno być jego przyjaciółka,ale postaram się,dla Niego,dla Nas.
-Thomas ja...ja się postaram -szepnęłam nerwowo zaciskając dłonie.
-O czym mówisz?-spytał zaciekawiony.
-Postaram się zwalczyć uczucia jakie żywię do Ciebie.Obiecuję,że z całych sił będę walczyć o to aby czuć do ciebie,to co powinnam,tylko przyjazń,aż przyjazń..

"Zakochałem się w tobie i nie zamierzam sobie odmawiać prostej przyjemności wyznania prawdy. Kocham cię i wiem, że miłość jest tylko wołaniem w próżni, a zapomnienia nie da się uniknąć, że wszyscy jesteśmy skazani i nadejdzie dzień, kiedy cały nasz wysiłek obróci się w pył, wiem, że słońce pochłonie jedyną ziemię, jaką mamy, a ja cię kocham."


piątek, 22 maja 2015

....

Trzy
Jakie mogłam mieć w tej chwili uczucia?Czy były one negatywne,a może czułam strach?Albo czułam się jak kilka lat temu ,gdy się w nim zakochałam...Gdy koił mnie jego głos,gdy jego dotyk sprawiał,że pojawiały się przyjemne dreszcze.
Serce podskoczyło momentalnie i widziałam,że sylwetka bruneta i blondyna zbliża się do Nas.
-Mamuś,tata jest,ale niespodzianka !-krzyknęła wesoło Amy,która pobiegła w stronę ojca.Po chwili wszyscy stali koło mnie.
-Co tu robisz?-spytałam zaciekawiona.Wszystkiego bym się spodziewała,ale,że spotkam go dziś...
-Wróciłem z Norwegii,teraz pracuję z Teamem Austrii-wytłumaczył usmiechając się do córki.
-Witajcie ! Widzę,że już się znacie-powitał nas wesoło Gregor,który pojawił się nie wiadomo kiedy.Wyglądał dziś o wiele lepiej niż przy ostatnim naszym spotkaniu.
-Znamy się,aż za dobrze-szepnęłam wkładając ręce do kieszeni bluzy.
-Możemy porozmawiać?-spytał-Amy ,może pójdziesz do tego parku?-spytał Amy wskazując miejsce,a ona szybko pobiegła we wskazane miejsce całując ojca.
-Niby o czym chcesz rozmawiać?-spytałam ironicznie.
-Powiem wprost.Popełniłem kilka lat temu największy błąd w życiu ,błąd który chce naprawić-odparł na jednym wdechu zbliżając się na niebezpieczną odległość.A ja? Nawet nie mogła zrobić jednego małego kroku w tył,ani jednego...
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Spróbujmy jeszcze raz Sofii,daj mi ostatnią szansę-odparł łapiąc moją dłoń.Poczułam ciepło,poczułam się jak dawniej..."Opamiętaj się !"
-Chyba żartujesz! -warknęła wyrywając się z uścisku bruneta.
-Sofi,wiem,że was zraniłem,wiem..
-Dość ! Po raz kolejny będziesz się tłumaczył niepotrzebnie.Gdzie byłeś jak się urodziła,gdzie byłeś jak wypowiedziała pierwsze słowa,jak zaczęła chodzić,gdzie ?!-krzyknęłam i poczułam napływające łzy do oczu.Tyle razy obiecałam,że już nigdy nie będę płakać prze niego...Wszystko szlag trafił !
-Nie było mnie wiem ! Ale daj szansę tą ostatnią !-krzyknął przyciągając mnie do siebie.Działał na mnie nadal..Nadal jego dotyk,jego oczy działały na mnie.Niestety.
-Eryk codziennie powtarzałeś jaka jestem wazna,jak mnie kochasz,że nigdy nie kochałeś tak nikogo,a wystarczyło jedno zdanie ,trzy słowa i magia pękła jak bańka mydlana.Kilka minut i już przestałeś kochać,więc nie mów,że mam ci dać następną szansę,jeszcze teraz,kiedy..."Chyba za dużo gadam w tym swoim życiu !-pomyśłałam spuszczając wzrok .Nie zamierzałam mówić o mojej chorobie,nie teraz...
-Kiedy co? -spytał zaciekawiony spoglądając na mnie uważnie.
Cisza nastała między nami,a Gregor z Thomasem uważnie nam się przyglądali ,nawet zapomniałam o ich obecności.
-Sofi,zadałem ci pytanie-odparł łapiąc mnie za podbródek,abyśym spojrzała mu w oczy.
-Gdybyś wiedział,to nie chciałbyś,abym dała ci drugą szansę-szepnęłam oddalając się na bezpieczną odległość.Przez chwilę nad czymś intensywnie myślał-Masz kogoś tak?-bardziej stwierdził niż spytał.
-Nie,nie mam-odparłam stanowczo.
-Jeśli masz,to powiedz ,nie kręć ,proszę-dodał ,a jego oczy nagle stały się bez wyrazu,bez blasku,który jeszcze przed chwilą było widać.
-Naprawdę nie mam,to coś innego-dodałam nie wiedząc sama po jaką cholerę zaczęłam tą dyskusję ! 
-Ładniej było ci w długich włosach-odparł ni stąd ni z zowąd.
-Wolę taką wersje-odparłam,i modliłam się,aby tak durna dyskusja się skończyła.
Jeśli nikogo nie masz,to co jest? Proszę powiedz...
-Dwa lata Eryk,poczekaj dwa lata...
-Na co? -spytał zaciekawiony
-Zobaczysz-szepnęłam i odeszłam żegnając się z Thomasem i Gregorem.
*
-Kochanie chodź wracamy do domu-złapałam malą za rękę i skierowałyśmy się w stronę domu.
-A tatuś gdzie jest? Chciałam się z nim pożegnać-dodała z kwaszoną miną.
-Nie martw się kochanie,tate zobaczysz niedługo-uspokoiłam Amy.Widziałam,jak go kocha,widziałam,jak codziennie tęskni.

"Jak się dowie?
Co wtedy będzie?
Co będzie?!
Boję się...Boję się przyszłości.
Nie chcę przyszłośći.
Nie chcę opuszczać ludzi,których kocham..."

Za dużo...Za dużo tego wszystkiego .Nie mam sił.Całe mysli pochłania On,znów pojawił się i znów zapewne namiesza...A ja chcę być spokojna,chcę te kolejne miesiące przeżyć szczęśliwie i być spokojna.Nie potrzebuję Jego obietnic,które nic nie znaczą.Przecież gdyby mnie kochał,to zachowałby te wszystkie obietnice...Chciałabym,aby stało się coś,co zapamiętam do końca życia,coś co zabiorę ze sobą z uśmiechem na twarzy mimo przeciwności losu.
Thomas...Ciągle w moich myślach,ciągle widze jego oczy ,które dziś wyrażały ból? Złość? Zazdrość? "Dobra opanuj się ! Jaka zazdrość?! Znamy się kilka dni...To tak krótko,długo? Wystarczająco długo,abym mogła powiedzieć "Zakochałam się ,czuję coś niesamowitego"



"Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu. Nie wierzysz w prawdziwą miłość?"


środa, 20 maja 2015

...

Dwa
Otworzyłam drzwi i ujrzałam długowłosą dziewczynkę.Minęło tylko kilka dni ,a ja tak bardzo za nią tęskniłam.Cieszyłam się ,że już wróciła.Czule przywitałam się z moją kruszynką i rodzicami,od których wróciła.Udaliśmy się do kuchni i zaparzyłam herbatę ,nakładając na talerze zapiekankę,którą przygotowałam.
-Mamuś pychotki !-odparła z entuzjazmem Amy.
-Naprawdę przepyszne kochanie.Kiedy tak nauczyłaś się gotować?-spytała mama zajadając kolejny kęs zapiekanki.
-Cieszę się,że wam smakuje.Miałam tyle wolnego czasu,więc coś tam próbowałam gotować.-wytłumaczyłam.
*
Jeszcze przez ponad dwie godziny rozmawiałam z rodzicami,a w tym czasie Amy spała jak zabita.Wymęczyła ją tak podróż ,więc zostając sama postanowiłam trochę ogarnąć dom.Moje porządki porządki przerwał dzwonek do drzwi."Ciekawe kto to może być"?-zastanawiałam się.Byłam bardzo zaskoczona gdy otwarłam drzwi,a w nich stał blondyn z bukietem kwiatów.
-Co tu robisz?-spytałam wpuszczając skoczka do domu.
-Liczyłem na milsze powitanie-odparł wręczając mi bukiet pięknych kwiatów.
-Wybacz,ale nie spodziewałam się ciebie,a kwiaty są piękne,dziękuje-odparłam w skierowaliśmy się do kuchni.Wstawiłam kwiaty do wazonu i nastawiłam wodę na herbatę.-Skądś wracasz?-spytałam spoglądając na dość sporych rozmiarów torbę.
-Trening był.Heinz dał nam w kość.-wytłumaczył opadając na krzesło.
-Widzę właśnie,że wymęczył cię ten trening.A jak czuje się Gregor?-spytałam zaciekawiona,wczoraj szatyn nie wyglądał najlepiej.
-Jeszcze go nie odwiedziłem,ale podobno już lepiej.Prawdopodobnie wróci na skocznię za dwa tygodnie-odparł.
-To dobrze.Proszę twoja herbata-odparłam i podałam Thomasowi kubek z gorącą cieczą.
-Dziękuję.Ładna dziewczynka,to twoja siostra?-spytał spoglądając na zdjęcie,które było zawieszone na ścianie.
-Och nie to moja...
-Mamo,mamo ! Główka mnie tak strasznie boli-krzyknęła Amy siadając przy stole.
-Zaraz zrobię ci herbatę i dam ci coś na bół głowy-odparłam szperając po szafkach w poszukiwaniu leków.
-A pan kim jest?-spytała dziewczynka.
-Dzień dobry królewno,mam na imię Thomas-odparł podając rękę Amy.
-Miło mi,jestem Amy.Mamo to twój chłopak?-spytała spoglądając na mnie.
Czasem moja księżniczka zbyt dużo gadała ,a miała tak po mnie.-Nie kochanie to tylko kolega-wytłumaczyłam.
-Szkoda fajny z pana byłby tata-dodała upijając łyk herbaty.
-Twój tata na pewno jest lepszy-odpowiedział spoglądając na małą czochrając jej fryzurę.
-Mój tatuś ciągle podróżuje i nie wiem kiedy wróci.Mamuś idę oglądać bajki-dodała i pobiegła do pokoju.
-Świetną masz córkę,A jaka wygadana-odparł uśmiechając się w moją stronę.
-Tak czasem to dziwię się ile ona potrafi mówić, i jaką posiada wiedzę.
-Pewnie nie może doczekać się powrotu swojego ojca?
Westchnęłam...Erik,gdzie się podziewa,co teraz robi? Nikt tego nie wiedział.Wspomnienia o nim były trudne do wyrzucenia z głowy,a Amy tyle o nim mówiła...Serce mi się łamie,gdy pyta kiedy jej ojciec wróci,a ja nie mam pojęcia co powiedzieć...
-Ojciec Amy wdział ją parę razy,a od ponad roku nie daje znaku życia-szepnęłam opierając się o blat.
-Przykro mi,widocznie jest dupkiem,że was zostawił-odparł podchodząc do mnie i przytulając.Potrzebowałam tego,potrzebowałam aby ktoś mnie przytulił.- Radzisz sobie na pewno świetnie z Amy,nie martw się-dodał spoglądając w oczy.Gdy wpatrywałam się w blondyna od razu byłam spokojniejsza,gdy był blisko mnie szczerze ?Wariowałam.Chciałam aby było tak wiecznie.Co się ze mną działo? Znałam go dwa dni,a czułam ,że jest mi bliski,że mnie rozumie...
-Dziękuję Thomas-szepnęłam blondynowi do ucha.
-Nie musisz.Gdyby coś się działo to dzwoń.Muszę lecieć-dodał całując mnie w policzek i wyszedł.
Obudziłam się ,zegar wskazywał 6.30.Tej nocy nie spałam w ogóle,ból głowy był straszliwy,wymiotowałam i nie miałam na nic siły.Skierowałam się do łazienki i spojrzałam w lustro.Koszmar ! Tyle przychodziło mi do głowy widząc swoje odbicie w lustrze...-blada cera,worki pod oczami,sine usta,miałam ochotę się zapaść pod ziemię.Cały poranek spędziłam w łóżku ,wstając dopiero o 10.Szybko zrobiłam poranną toaletę i skierowałam do kuchni.Idealnie na śniadanie przyszła moja córeczka i zjadła z ochotą dużą porcję naleśników.Ja nie miałam ochoty nic jeść,wypiłam tylko gorzką ciemną kawę,miałam nadzieję,że mi pomoże. Po śniadaniu wybrałam się z małą brunetką na spacer.Pogoda była cudowna,słońce muskało moją skórę ,a wiatr ochładzał w ten upalny dzień.Nawet nie zauważyłam ,gdy moim oczom ukazał się skocznia Bergisel.Na żywo była jeszcze większa,wydawała się taka niedostępna.Zastanawiałam się jak oni mogą z niej skakać?
-Mamo,ale ona duża ! Jak będę skoczkiem to pobiję rekord na tej skoczni !-skwitowała wesoło Amy.
-Ty ? Skoczkiem? Kochanie dziewczynki nie skaczą-odparłam śmiejąc się.Te jej pomysły,czasem były naprawdę magiczne,
-Dam sobie radę ! Będę najlepszą skoczkinią na świecie ! -dodała podskakując wokół kałuży.
-Dobrze kochanie,zobaczymy-dodałam.
-Mamo mamo ! Patrz ! -odparła dziewczynka pokazując mężczyznę ,który rozmawiał ze skoczkami.Zamarłam...Co on tu robi? Czy to jakiś żart?!
Spojrzał w moją stronę i dla mnie przez wieczność wpatrywaliśmy się w siebie...Chciałam ucieć stamtąd,ale było za pózno...Zdecydowanie za pózno...Czułam nienawiść,czułam,że chciałabym go już nigdy nie spotkać...ale...ale także czułam tęsknotę za Nim..za jego dotykiem,za jego głosem...Tak cholera ! Nadal kochałam tego sukinsyna !

"Ile czasu musi upłynąć, zanim zapomnę o cieple jego dłoni na moim ciele? O zapachu jego szamponu? Kiedy umilknie melodia jego głosu, którą słyszę zawsze, nawet gdy on nic nie mówi? "

wtorek, 19 maja 2015

....

Jeden 
"Spotkałam Cię
na swojej drodze...
od razu pokochałam..."

Nigdy nie wierzyłam w "miłość od pierwszego wejrzenia".Nie mogłam zrozumieć jak dwie osoby,które widza się pierwszy raz od kilkunastu sekund mogą poczuć do siebie coś,co można nazwać miłością...Nieraz słyszałam takie historie ,ale w nie wierzyłam.To jak mogłam sobie wytłumaczyć to co się ze mną teraz działo? Dlaczego myślałam o mężczyznie ,którego widziałam może przez pięć minut? Thomas...Thomas Morgenstern-to imie krążyło po mojej głowie,jego oczy,jego uśmiech,jego głos-aksamitny i melodyjny dla uszu.Wspominając o nim serce przyspieszało i pojawiał się uśmiech na mojej twarzy."Czy się spotkamy"?-to pytanie zadawałam sobie już kilkanaście razy w ciągu dnia.Nie mogłam zająć myśli o niczym innym,sprawa była jeszcze trudniejsza,moja mała księżniczka wyjechała do dziadków ,więc zostałam sama.
Jasny budynek,tłum ludzi,białe ściany i dźwięk karetek-znów znajdowałam się w tym miejscu..Szpital,po raz kolejny tu przyszłam.Na badania kontrolne-jak to absurdalnie by nie brzmiało,była to prawda.Nawet nie wiem po co miałam tu przychodzić..Co miałam usłyszeć...Co chciałam usłyszeć? Spojrzałam na biegnącego blondyna,który o mało mnie nie przewrócił..Znów,znów się spotykamy,tylko dlaczego akurat w szpitalu?!
-Sofi? Co ty tu robisz?-zapytał uśmiechając się.
-yy..na badaniach kontrolnych-odparłam bez namysłu.Bo co miałam powiedzieć,że jestem poważnie chora, i mam tylko dwa lata? W życiu !
-Ach rozumiem.Muszę lecieć sprawdzić co z moim kolegą z kadry-dodał i szybko zniknął z moich oczu.
Godzinę później...
Stałam oparta o murek w pobliżu szpitala i ciężko wzdychałam.Nic mi się nie chciało,ani płakać ,ani śmiać.Czy za każdym razem kiedy tu przychodziłam musiałam słyszeć te złe wiadomości? Nie było żadnej dobrej ? Ani jednej ?! "Niestety rokowania są nie najlepsze...Wyniki są gorsze niż poprzednim razem.Przykro mi"-Wyszłam,wyszłam po tych słowach i nie chciałam więcej słuchać.
-Wszystko w porządku?-spytał-Spojrzałam na nadawce i zauważyłam Jego.Był spokojny i uśmiechnięty.
-Tak w porządku-szepnęłam.Dopiero teraz zauważyłam,że koło Thomasa stoi szatyn ,który nie wyglądał najlepiej.Musiał niezle się poobijac-pomyślałam.
-Poznaj to jest Gregor.Gregor-zwrócił się do szatyna-to jest Sofi-przedstawił nas sobie.
-Może wybierzemy się do kawiarni?-spytał spoglądając to na mnie,to na Gregora.
-Z chęcią.-odparłam i skierowaliśmy się w stronę auta niebieskookiego.Po 20 minutach siedzieliśmy już w przytulnej kawiarni,która była bardzo kolorowa.Każda ściana,była innego koloru-podobało mi się.Uśiedliśmy przy stoliku,który znajdował się przy dużym oknie.Widoki jakie były na zewnątrz zapierały wdech w piersiach.
Zamówiłam mrożoną kawę i ulubione ciasto z dużą ilością owoców i bitej śmietany. 
-Jak tam badania?-spytał Thomas,zaskakując mnie.
-Badania? Ach tak,badania,w porządku-odparłam beznamiętnie.
-To dobrze.Trzeba się badać ,lepiej mieć wszystko pod kontrolą-dodał popijając łyk kawy ,którą przed momentem przyniósł kelner.
"Taa,nigdy nic nie wiadomo.Jak ja to dobrze znam"-pomyślałam biorąc duży kęs ciasta.
-Hej ! Schlierenzauer ! Nie bądz taki smętny !-krzyknał Thomas.Aż podskoczyłam.
-Przepraszam wiesz...-szepnął.
-Wiem stary.Nie przejmuj się nim Sofi-zwrócił się do mnie-Ostatnio ma problemy osobiste i ciężko to znosi.-dodał klepiąc przyjaciela po ramieniu.
-Auć,boli !-warknął szatyn.
-Ee tam,nie rób z siebie baby! Wybacz-dodał usmiechając się.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać...Thomas już by nie żył.
-Dobra chłopaki ,już spokój-uśmiechnęłam się ,mówiąc z pełnymi ustami-"Boże jaka ja nie wychowana!"-skarciłam się w myślach.
-Gregor nie potrzebnie robi zamieszanie.-odparł blondyn patrząc na przyjaciela.
-Czyli dla ciebie zdrada narzeczonego to nic wielkiego?-spytał beznamiętnie.
-Miliony razy mówiłem ci,że Sandra nie jest dla ciebie.Dobrze,że to tak się potoczyło.Uśmiechnij się Gregor ! Ludzie nie takie problemy mają !
-A jakie mogą być te problemy? Brak kasy?-są pożyczki.Brak zdrowia?-żyjemy w XXI wieku.Więc co może być gorsze?!-syknął spuszczając głowę.
-Nie zgodzę się co do tego zdrowia-odparłam spoglądając na skoczków.
-Dlaczego?-zapytali równocześnie.
-Czasem ludzie zapadają na takie choroby,lub dowiadują się za pózno,aby cokolwiek zrobić-szepnęłam.
-To zazwyczaj starsze osoby ! Dobra nie mówmy o takich bzdetach !
-Czyli zdrowie to też bzdety dla ciebie Morgenstern?-odparł Gregor śmiejąc się .
-Nie o to chodzi ! Po prostu po co o tym teraz mówić.Jesteśmy zdrowi,młodzi,więc nie martwmy się na zapas !-tłumaczył się.
-Thomas na racje.Żyjmy chwilą,a nie przyszłością !-dodałam..."Co ja gadam..."-Muszę lecieć ! Do zobaczenia !-dodałam i pożegnałam się całując w policzek skoczków..Zrobiłam to odruchowo.
"Cieszę się z dzisiejszego spotkania.Mam nadzieję,że to powtórzymy!"-odczytałam sms-a od Morgensterna uśmiechając się pod nosem.
Cały wieczór moje myśli krążyły wokół dzisiejszego spotkania.Cieszyłam się ,że znów się widzimy.Nawet ten jego przyjaciel wydaje się być całkiem fajny.Nie mogłam doczekać się kolejnego spotkania.Dochodziła 21-pewnie moja kruszynka już śpi-pomyślałam i wysłałam sms-a  mamie.Jutro miała wrócić Amy od dziadków,więc chciałam wiedziec o której wrócą.Tęskniłam za nią ,za córeczką,która każdego dnia dostarcza mi uśmiechu i dodaje sił.Z myślą szybkiego zobaczenia mojej kruszynki zasnęłam...



poniedziałek, 18 maja 2015

Prolog

Kiedy stajemy nad przepaścią,dostrzegamy piękno jakim jest życie...
Krople deszczu nieustannie przerywały ciszę jaka panowała w pomieszczeniu.Siedziałam spoglądając na widoki znajdujące się za oknem.Mimo tak okropnej pogody ludzi było mnóstwo...Wszyscy gdzieś się spieszyli,okrywali się kurtkami czy chowali się pod parasolami tylko po to aby schować się przed deszczem jakby był czymś śmiertelnym.A ja? Ja nie musiałam się spieszyć korzystałam z każdej sekundy i chwili jaka mi pozostała.Chciałam w pełni nacieszyć się istotą ,którą kochałam nad życie.W tej chwili moja mała kruszynka spała tak spokojnie.Była taka beztroska,nieświadoma zła jakie znajduje się wkoło...
"Zostało pani dwa lata"-te słowa każdego dnia zaprzątały mi myśli.Dla innych to mnóstwo czasu,to przecież aż dwa lata ! Dla mnie kolejne sekundy,godziny,dni...biegły w strasznie szybkim tempie.Dlaczego? Dlaczego tak czas pędził gdy zostało mi tylko tyle czasu? Nie chciałam o tym myślec, nie chciałam się nad sobą użalać.Moje dni miały przepełniać tylko dobre chwile,Z Nią,z moją małą Amy,która w jakiś sposób przypominała mi Jego...Mężczyznę,którego kochałam z całego serca,który tak zapewniał miłość jaką mnie darży.A teraz? Teraz nie wiadomo gdzie jest i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego,że ma córkę.Cztery lata minęły,lata w których chciałam zapomnieć o nim z całych sił.Jednak jakaś cząstka mnie nie mogła tego zrobić.Co ja w tej chwili mogłam czuć do niego? Miłość? Nienawiść? Był moją pierwszą miłością,miłością,która myślałam ,że jest prawdziwa,że to ten Jedyny.Myliłam się...Przekonałam się,że nie istnieje miłość bezgraniczna,pomimo.A jednak nadal był w jakiś sposób dla mnie ważny i nie mogłam pozbyć się uczuć jakie darżyłam do Niego...
Brązowooka dziewczynka podeszła do Mnie i mocno przytuliła.To ona mnie kochała bezgranicznie,a ja ją...
-Mamuś dlaczego jesteś smutna?=spytała mnie uśmiechając się jak zawsze.
-Nie jestem,wszystko w porządku kochanie.Pójdziemy poczytać jakąś fajną bajkę?-zaproponowałam i skierowałyśmy się w stronę pokoju Amy.
Nawet nie wiem kiedy tak czas szybko zleciał,a zegar wskazywał 23.20.

"Od gwiazd pochodzimy
i ku gwiazdom zmierzamy
Życie jest jedynie
podróżą w nieznane"

piątek, 15 maja 2015

Bohaterowie

Najważniejsi...

Sofia Muller -24 l.














Thomas Morgenstern -28l.














Gregor Schlierenzauer -25l.
















Amy Muller-4l.















Eryk Woźniacki-26l.