Dwanaśćie
♥
Obracam się z boku na bok...nie mogę zasnąć,od wielu godzin czekam na budzik,który wskaże mi godzinę siódmą.
Gorąco...
Wstaję z łóżka i kieruję się w stronę okna,otwieram je i czuję mrozny powiew powietrza,słyszę ciszę ,błogą ciszę...Powoli kieruję się, w dół w stronę kuchni.Cisza jaka panuje w domu jest przytłaczająca...,brakuje mi Amy,mojej Amy,wiem,że jest bezpieczna,ale wolałabym aby była tutaj ze mną,po chwili jednak przypominam sobie słowa pewnej osoby "Nawet nie potrafisz zająć się sobą,a co dopiero nią"-wzdycham,te słowa bolą,sprawiają niewyobrażalny ból,ale są prawdziwe...Z rozmyśleń wyrywa mnie głośna melodia "No tak już rano,kolejna noc nieprzespana..."-myślę i staram się zrobić jakiekolwiek śniadanie.Po walce z tą czynnością kieruję się w stronę schodów i...znów zle oceniam odległość i leżę jak długa na podłodze o mało się nie zabijając...
Thomas
Wszystko wydaje mi się takie sztuczne...Czuję się jak robot,robię wszystko automatycznie,treningi,zawody,zgrupowania,robię to ,bo chcę...to odrywa mnie od rzeczywistości,od uczucia które towarzyszy mi każdego dnia...uczucie jakbym coś stracił,coś cennego,coś do daje mi szczęście...Tylko co ? Sam nie wiem...
Patrzę na blondynkę,która szeroko się do mnie uśmiecha...Sabrina,wiecznie uśmiechnięta ,nigdy nie była smutna,nigdy nie musiałem jej pomagać,pocieszać,ani tym bardziej chronić...jest taka niezależna,zawsze radzi sobie sama...Przy niej problemy rozwiązują się same,fantastycznie co nie? Jakoś nie dla mnie...ja chciałbym kogoś móc ochronić,pomóc,doradzić,chciałbym jej to dać,tak jak próbowałem...
-Kochanie wszystko w porządku?-słyszę głos Sabriny.
-Tak w porządku -odpowiadam beznamiętnie i szybko wstaję z krzesła i kieruję się w stronę wyjścia.
-Gdzie idziesz?-pytam mnie zatroskanym wzrokiem.
-Wychodzę, niedługo wrócę-dodaję i zamykam drzwi...
Sofi
Obtulam się szczelnie szalikiem ,poprawiam grubą wełnianą czapkę i kieruję się w stronę drzwi.Czuję mrozny powiew wiatru,pogoda dziś do przyjemnej nie należy.Wiatr mocno targa mój szalik na wszystkie strony,nie mogę otworzyć nawet oczu przez padający śnieg.Kieruję się w stronę sklepu,który znajduję się dość daleko,ale co mogę zrobić? Muszę tam jakoś dotrzeć,pogoda mi w tym nie przeszkodzi.Poprawiam po raz setny czapkę,którą chce mi ukraść wiatr.Skręcam w lewą stronę i wiem,że jeszcze jakiś kilometr i będę znajdować się na skrzyżowaniu.Idę bardzo powoli,co chwilę ktoś trąca mnie i przeprasza.Cóż zbliża się Boże Narodzenie,wszyscy kupują prezenty,załatwiają zaległe sprawy,w mieście jest naprawdę chaos...Moja orientacja podpowiada mi,że jestem na miejscu,jeszcze jakieś 20 m i będę na światłach.
Thomas
Czuję się lepiej,jakoś lżej mi na sercu gdy wyszłem z domu,ale czy to dobrze? W mieście naprawdę jest ogromny tłok ,ale cóż zbliżają święta.No tak święta ,gdzie ja je spędzę w tym roku? Z kim? Dla innych odpowiedz jest prosta i oczywista,przecież spędzę je z ukochaną dziewczyną ,z rodziną,ale..no właśnie jest jedno ale...Sabrina.Z jednej strony nie zmieniła się ,lecz z drugiej strony nie ma już dla mnie dziewczyny w której się zakochałem,nie ma dawnej Sabriny...Nawet nie wiem kiedy dochodzę do skrzyżowania i idę w kierunku świateł i...widzę ją,tak to Ona...
Sofi
Teraz? Chyba powinnam przejść na drugą stronę,ale inni nie idą...Może przeszli już ,albo nie...
Szlag ! Mam dość zgadywania,jakbym była na innej planecie i jeszcze ten ból głowy,jakoś dziwnie się czuję,muszę przejść...Przechodzę....
Słyszę okropny pisk opon...Czuję jak ktoś mocno popycha mnie do tyłu i wpadam prosto w ramiona kogoś...Czuję,że to mężczyzna,znam go,znam ten uścisk ,znam ten zapach perfum...Co on tu robi,dlaczego jest tutaj,teraz?
-Nie rób tego więcej ! Dlaczego tak ryzykujesz?!-mówi poddenerwowany.
-Ja..ja chciałam iść do sklepu,tylko do sklepu-szepczę i czuję się bardzo słabo-Ja...
-Dobrze już nic nie mów idziemy do domu-odpowiada i kierujemy się w stronę domu.Słyszę dzwięk otwieranych drzwi.Ściąga mi czapkę,szalik,kurtkę,stoję nieruchomo "Co on tu robi? Dlaczego tu jest?"
-Jakaś ty rozpalona ! Masz gorączkę!-mówi dotykając każdej części mojej twarzy...:Co on wyprawia?!"
-Nie dotykaj mnie-mówię i idę w stronę salonu.
-Sofi-szepcze moje imię i łapie za talię przyciągając mnie do siebie...-Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem...
-Martwiłeś? Dlaczego za każdym razem gdy coś jest nie tak,gdy mam kłopoty,ty pojawiasz się za każdym razem...
-Widocznie tak miało być Sofi...Widocznie to przeznaczenie.
-Przeznaczenie? Prycham.Jakie przeznaczenie?! Dlaczego ? Dlaczego tak się martwisz,tak mnie chronisz?-pytam i oczekuję odpowiedzi,którą słyszałam tysiące razy i jeszcze usłyszę...
-Bo...bo cię kocham...
"Nie spodziewałam się tego...
Usłyszałam dwa słowa "Kocham Cię"
I...nie potrafiłam nic powiedzieć..."
Świetny! <3
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego zakończenia rozdziału!
Thomas zawsze był taki pewny,że jest dla niego tylko dobrą przyjaciółką. Nagła zmiana mnie zaskoczyła.
Kocha ją,kocha...Jakie to musi być piękne usłyszeć takie słowa od takiej osoby...Ech...
Czekam z niecierpliwością na nastepny :*
Pozdrowionka i weny :*
Gabi
Dziękuję za miłe słowa :P Nie planowałam takiego obrotu spraw w tym rozdziale ,ale wyszło tak i się cieszę :D Pozdrawiam :*
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na rozdział nr 13! ♥
http://leben-ist-zeichnen-ohne-radiergummi.blogspot.com/2015/06/trzynascie.html
Wybacz mi, że tutaj, lecz nie mogłam znaleźć nigdzie odpowiedniej zakładki. ;(( Jeśli takowa jest, a ja ją przegapiłam, to bardzo, bardzo Cię przepraszam, moja kochana. ;*
P.S.: Nadrabiam powolutku u Ciebie. Niebawem możesz się mnie spodziewać! :D
Nic nie szkodzi :P Tak i nie mam takiej zakładki heh :D Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń